Witam was pod dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział się podoba (jest ciut inny od poprzedniego). Miłej lektury oraz weekendu ! xx
__________
Pierwszą listopadową niedzielę
postanowiłem spędzić w moim domowym zaciszu; tylko ja i Mikey. Bez żadnych nie
przewidzianych gości. Szczególnie, że w następnych dniach nie będę miał nawet
chwili dla mojego szkraba, który potrzebuje mnie równie mocno co ja jego.
Słońca powoli wstawało budząc swoimi
promieniami do życia miasto i raniąc mnie w oczy przez nie dokładnie zasłonięte
żaluzje. Dochodzę do wniosku, że w końcu powinienem się nauczyć je dokładniej
zasłaniać i..
-Tata, tata ! - krzyknął mój malutki
chłopiec tuż obok mojego ucha, szarpiąc mnie za rękaw koszuli w której miałem
zwyczaj spać.
Zmęczony leniwie otworzyłem oczy,
przecierając je dłonią. Obróciłem się na
bok. Mickey siedział teraz na brzegu łóżka tryumfalnie się uśmiechając, bo mnie
wreszcie obudził. Często zastanawiam się skąd tyle energii w tym dziecku i
dlaczego kumuluje się ona tylko gdy ma on wolne
- Tata..
Chcę śniadanie ! - wręcz pisnął spoglądając mi prosto w oczy, a
rączką wskazywał na brzuszek
-Dobrze Mickey, idź do salonu
pooglądać telewizję lub czym się pobawić, a tatuś przygotuje ci śniadanko, ok ?
- malec pokiwał tylko główka i szybkim krokiem ruszył do salonu. Już po chwili
dało się usłyszeć jego głośny śmiech, który roznosił się echem po domu
Podniosłem się z łóżka głośno
ziewając. Nienawidziłem rano wstawać, a od lat mały fundował mi wczesne pobudki
w dni wolne, a o ironio kiedy musiał rano wstawać do przedszkola zbudzenie go
było zadaniem godnym mistrza..ale to na pewno odziedziczył po wujku Zaynie.
Stanąłem na równe nogi, a mój wzrok
padł na fotografie. Na zdjęciu znajdowaliśmy się my wraz z Mikim, kiedy ten był
jeszcze wielkości laleczki i płakał całymi dniami. Nigdy nie zapomnę pierwszej
nocy, kiedy oboje spanikowani biegaliśmy do małego. Najtrudniejsze było
przyzwyczajenie go do smoczka.. nigdy nie zapomnę widoku Harry'ego z specjalną
nakładką, która przypominała kobiecą pierś, tylko dzięki niej Mikey pił mleko
przez pierwsze miesiące.
Szloch wstrząsnął moim ciałem. Tak bardzo za tobą tęsknie.
-Tato zrobileś sniadanie? Głodny
jestem...!- dotarł do mnie krzyk Mickey'a zagłuszający nawet głośne dźwięki
jednej z jego ulubionej kreskówek
Opamiętałem się.
-Jeszcze chwila - odpowiedziałem.
Ubrałem się w szybkim tempie i
zszedłem na dół do kuchni, gdzie zrobiłem dla nas śniadanie składające się z
grzanek z dżemem oraz naleśników z bananami, gdyby mój skarb nie miał ochoty na
pierwszą opcje. Zawołałem go i oboje zasiedliśmy przy stole zabierając sie za
jedzenie.
-Dziękuję tatusiu - wyćlamkał
wgryzając się w kanapkę
-Nie ma za co młody - odparłem
czochrając malucha po włosach, ten uśmiechnął się ukazując wszystkie braki w
jego uzębieniu
Z pewnością na pierwszy rzut
można stwierdzić, że jest z nas jedna z tych pseudo szczęśliwych rodzinek,
których pełno w tych kiczowatych reklamach o proszkach do prania. Osobiście
nigdy ich nie lubiłem, były jak dla mnie zbyt plastikowe.. niczyje życie nie
jest idealne, a ludzie nie szczerzą się do siebie bez końca, prawiąc sobie
komplementy. Niestety życie to nie reklamy, moje szczególnie.
- Ciekawe kto to ? - pytam samego
siebie gdy z telefonu zaczął wybrzmiewać jedna z moich ulubionych piosenek
'TKO' od JT . Chwyciłem czarne urządzenie w dłoń i spojrzałem na wyświetlacz,
jęk niezadowolenia wydał się z moich ust, zanim nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Hallo ?
-Cześć Lou ! - w słuchawce
zabrzmiał dobrze znany mi głos, przepełniony szczęściem, którego tak bardzo
nienawidziłem. Dlaczego jej ma się wszystko układać.. dlaczego jej życie ma być
idealne?
-Cześć Becky - odparłem znacznie mniej entuzjastycznie
niż ona
-Wiesz o tym że nie lubię jak się
do mnie tak zwracasz ? - prychnęła i lekko się zaśmiała. W tej chwili do mnie
to dociera. Jak ona się nazywała? Na pewno zaczynało się to na 'B'. Jestem tak
idealnym kuzynem, że aż nie pamiętam jej prawdziwego imienia
- I jak tam przygotowania do
przeprowadzki ?- spytała troskliwym tonem, przerywając moje chwilowe zamyślenie
-Oh.. no tak. Wiesz co jednak
tutaj zostaję.. Mickey ma tu przyjaciół i fantastyczne przedszkole do które uczęszcza
bardzo chętnie. Mam tu też sporą część rodziny, która mi w jakimś tam stopniu pomaga. Nie chcę wyjeżdżać
i mieszcząc dziecku znowu w głowie.. w końcu, wiesz, niedawno stracił ojca i na
pewno był to dla niego jakiś tam stres.. więc co dopiero było po przeprowadzce
?- ściszam głos, a wielka gula w gardle sprawia, że mój głos nienaturalnie drży
-Louis rozumiem, na prawdę.
Między nami zapada cisza, której
sam odwagi nie mam przerwać
- Choć cieszyłam się, że będę
miała okazję poznać choć trochę Mickey'a.. Obiecaj że nas odwiedzicie kiedyś w
Londynie ! Okey kochanie muszę kończyć.. trzymaj się !
-Cześć - odpowiadam niechętnie,
naciskając czerwoną słuchawkę na ekranie mojego telefonu
Powracam do jedzenia posiłku,
spoglądając na wszystko co kocham i liczy się dla mnie najbardziej na świecie.
|AL|
-Tatusiu.. - mamrocze Mickey
rozsiadając się wygodnie na moich kolanach - Odbierzesz mnie jutro ?
Uśmiecham się szeroko, całując go
w czółku.
-Postaram się - wzdycham
przypominając siebie o całej liście spotkać, która na mnie czeka. W takich
momentach naprawdę nienawidzę mojej roboty, prawie zawsze nie mam dla niego
czasu. Przez co cierpimy oboje, a nie chcę być jednym z tych rodziców, których
własne dzieci nie pamiętają.
-A co nie lubisz jak baba cię
odbiera ? - pytam łaskocząc go
-Lubię.. ale przecież.. obiecałeś
że.. pani El.. nas odwiedzi - mówi wybuchając kolejnymi salwami śmiechu,
przerwałam łaskotanie go, czekając aż mój skarb się uspokoi - Ja nawet
posprzątałem pokój, tata ! Tak jak mówiłeś. Wszystkie zabawi wsadziłem do półek
i teraz mam więcej miejsca.. pani El powinno się podobać !
Mi wstaje na nóżki tupiąc nimi
jakby w napadzie złości, a ja ledwo co powstrzymuję śmiech.
-Kochanie.. Eleanor też ma swoje
własne życie - oznajmiam spokojnie
-Co to znaczy ? - przerywa mi,
spoglądając na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami
Drapię się
po kilku dniowym zaroście starając się wymyślić jakieś w miarę sensowne
tłumaczenie, które będzie dla niego zrozumiałe.
-To znaczy
słoneczko, że ona może nie mieć czasu, aby nas jutro odwiedzić. Wiesz jak to
czasem jest.. czasem i tatuś nie ma więcej czasu niż tylko przytulenie jego
najważniejszego mężczyzny - przytulam go z całych sił całując w policzek
-A czy..
papa nie był najważniejszy ? - pyta z lekkim zaskoczeniem
Spoglądam na
niego z przerażeniem w oczach i pustką w głowie. Dosłownie nie wiem co mam mu
odpowiedzieć, a cisnące się do oczy łzy nie pomagają mi nawet w najmniejszym
stopniu. Oddycham płytko.
-Otworzę ! -
krzyczy Mikey, gdy w pomieszczeniu rozbrzmiewa dźwięk domofonu - Wujek ! -
piszczy
-Hej Louis
wiem że.. - przerywa widząc mnie - Mimi pójdziesz na górę się pobawić ? Później
razem pobawimy się w indianinów
Chowam twarz
w dłoniach cicho płacząc. Oczywiście, że Harry był najważniejszy.. oczywiście,
że Harry był.
Zayn kładzie dłoń na moim
ramieniu, siadając obok mnie. Rzucam się w jego objęcia, pragnąc by było to
tylko snem. Może i jestem ckliwym pedałem.. ale kurwa mać nie jestem typowym
silnym mężczyzną, nie pokarzę naszemu synowi jak być skurwysynem i chamem.
-Oj, LouLou - przyciąga mnie do
siebie mocniej całując w skroń.
Brunet nuci cicho naszą ulubioną
piosenkę z dzieciństwa, która od zawsze mnie uspokajała. Czuje się jak małe
bezbronne dziecko, choć mam już grubo ponad 20 lat i własnego syna; to dalej
czuję sie tak cholernie bezbronnie.
-EJ.. uspokój się..
Wdech, wydech.
-Staram się Zayn..
-To staraj się bardziej Louis, bo
ja pieluszek ci zmieniać nie będę jak całkiem zdziecinniejesz.
Wybucham śmiechem przez ten
irracjonalny komentarz z jego strony
-Wiedziałem, od zawsze
wiedziałem, że to ja jestem tym jedynym, którzy sprawi, że zawsze będziesz się
uśmiechać! - klaszcze w dłonie
-Jaki skromny.. - mruczę, mrużąc
oczy, ale mimo to uśmiech formuje na mojej twarzy.
Dłonią ocieram łzy i wtulam się
ponownie w bruneta.
|AL|
Siedzę w moim biurze, sprawdzając
faktury za ubiegłe miesiące. Zawsze nienawidziłem tego, że wraz z końcem roku
nawiedzała nas masa papierkowej roboty, która przez równiutki miesiąc spędzała
mi sen z powiek, a nawet gdy spałem to widziałem tylko liczby.
Zayn usypiał Mickey'a za co byłem
mu niezwykle wdzięczny. Z resztą nie tylko za to. Brunet jest w tym momencie
moim oparciem, które zawsze trzyma mnie w rydzach, ale i też pozwala mi się
wypłakać na swoim ramieniu, kiedy miałem gorszy dzień. Po prostu był wtedy,
kiedy być powinien i nie tylko.
Przecieram dłonią moje zmęczone
oczy i ziewam głośno. Jest 22.00, sam z chęcią oddałbym się w objęcia Morfeusza
szczególnie, że od kilkunastu miesięcy ani razu nie przespałem okrągłych 12
godzin i należałby mi się porządny sen
-I jak ci idzie szefuniu ?
Podskakuję słysząc głos Malika przez co gromię go
spojrzeniem, a on sam wybucha śmiechem i podchodzi do mnie.
-Strasznie. Nie przejrzałem nawet połowy dokumentów z tego
miesiąca, a czeka na mnie kolejne 10 - jęczę kładąc głowę na zimnej płycie
biurka, która mimo że twarda to tak przyjemnie namawia mnie na sen
-Ej nie śpij, debilu ! - szturcha mnie - Pomogę ci
-Jesteś pewien, Zee ? - pytam głośno ziewając
-W końcu skończyłem rachunkowość, babe - przeciąga ostatnią
głoskę
-Dzięki, za wszystko - szepczę, a w odpowiedzi dostaję szczery
uśmiech
Następne 4 godziny spędzamy przeglądając te wszystkie
papierki i licząc podatki oraz inne rzeczy na których nigdy się nie znałem,
więc większość zadań przypadała brunetowi, tak jak kiedyś Harry'emu.
Wzdycham zauważając godzinę. Czekają mnie cztery godziny
snu.
-Zayn, myślę, że już starczy. Jest druga i..
-Idź spać ja skończę tylko to tutaj - przerywa mi, ruchem
dłoni wskazując na średniej wielkości pliczek papierów
-Jesteś pewien ? - pytam, a on kiwa głową nie odwracając
nawet wzroku od swojej pracy - Jesteś aniołem - śmieję się całując go w
policzek
Kieruję się do mojej sypialni, gdzie zastaję niespodziankę, Mickey'a
siedzącego na łóżku.
-Coś się stało, kochanie ? - pytam podchodząc do niego
-Miałem koszmar, tatusiu.. - szepcze zakrywając usta dłońmi
Uśmiecham się szeroko i szybko przebieram w piżamę
-Choć tu do tatusia. Razem pokonamy te potwory - mówię
radośnie, chwytając go na ręce
Razem kładziemy się do łóżka, a on przytula się do mnie z
całych sił. Ja za to głaszczę jego włosy i śpiewam mu kołysankę
-Jesteś najlepszy tata - szepcze maluszek, zasypiając w
moich objęciach
Całuję go ostatni raz w czubek główki i sam staram się
zasnąć.
Kocham kocham kocham! *o*
OdpowiedzUsuńdziwię że miał to być Zouis bo nie wyobrażam sobie aby tak miało być .-. Ale cóż jestem dziwna więc..
Czekam na trójkę :)
to Elounor, Zouisa nie będzie na pewno :) xx
UsuńAle mi napisałaś na tm że to miał być Zouis, o to chodziło xd
Usuńsłodkie zwłaszcza końcówka
OdpowiedzUsuńNareszcie! Rodzial-super:-) Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńfabuła jest interesująca :) czekam na więcej ;P
OdpowiedzUsuń