Dzisiejszego dnia postanowiłem posłuchać Liama, który od kilku dni powtarzał mi, że powinienem wychodzić z malcem, bo to wzmocni nasze więzi oraz -przede wszystkim- jest zdrowe, pieprzony pediatra dziecięcy. Trzymając mojego szkraba za rączkę, wkraczamy przez wielką bramę do parku miejskiego. Na dzień dobry witają nas kolorowe liście, które były dosłownie wszędzie, odbijając słoneczne promienie.
Ten dzień mogłem z czystym sumieniem zaliczyć do tych z kategorii pięknych jesiennych dni. Nie żałowałem, że wyszedłem z Mikim, który teraz biegając śpiewał tylko dla siebie zrozumianą piosenkę; żałowałem tylko, że nie ma jego obok mnie.
-Mogę ? - zapytał malec wskazując rączką na płac zabaw. Kiwam głową na zgodę, patrząc jak już po chwili w podskokach biegnie w stronę huśtawki
-Tataa! Husiu! - krzyczy machając bezwładnie nóżkami w powietrzu, starając się odbić
-Pomóc ? - pytam podchodząc do niego powolnym krokiem, nie spieszy mi się naprawdę
-Tak - kiwa energicznie główką, wiercąc się na huśtawce -Okey, a nie wierć się, dobrze ? - mówię pchając lekko oparcie, wprawiają tym samym przedmiot w ruch.
-Jupi! - zapuszczał Miki, a ja uśmiechnąłem się czuło w jego stronę.. Był moim wszystkim co miałem i potrzebowałem, poradziły sobie razem, we dwoje.
-Starczy - oznajmia krótko chłopiec
-A gdzie proszę ?
Miki spogląda na mnie przekręcając swoją główkę na bok, cóż nigdy nie żądałem od niego zwrotów grzecznościowych i w tym oto momencie dociera do mnie do mnie, że muszę go tego nauczyć.
Wzdycham ciężko zatrzymując huśtawkę i pomagając mu z niej wyjść, choć w rzeczywistości zastanawiam się jak udało mu się do niej wejść. Cóż małpie zdolności zapewne ma po Harrym.
Nie mija kilka sekund, kiedy biegnie w stronę dobrze mi znajomej grupki dzieci z jego przedszkola przy jednej z matek, która macha mi na powitanie. Prawdę powiedziawszy zazdrościłem jej tego, że potrafiła znieść tyle rozbrykanych dzieciaków obok, ja miałem już dość, kiedy tylko dowiedział nas Niall - starszy o rok przyjaciel Mikiego. Zawsze kończyło się to niekończącymi krzykami i bałaganem, który oczywiście musiałem posprzątać sam, bo ich pomoc kończyła się tylko jeszcze większym bajzlem.
Spoglądam na ekran telefonu pragnąc sprawdzić w spokoju emaile oraz wiadomości testowe, będąc pewnym, że nic mu się nie stanie, kiedy jest pod opieką Marie. Uśmiecham się widząc powiadomienie o zbliżających się urodzinach Mikiego, choć wiem, że będę potrzebować całej ekipy 'pomocników', aby uporać się z organizacją przyjęcia urodzinowego oraz oczywiście minimum 30 opiekunek, aby zapanować nad tymi dziećmi
-Tato ! Tatooo ! – słyszę za sobą krzyk mojego synka i odwracam się z udawanym uśmiechem, który nauczyłem się wdziewać już z dosłowną perfekcją. Spodziewam się zobaczyć pięciolatka biegnącego w moją stronę z kolorowymi liśćmi w dłoni, zamiast tego zobaczyłem jak ciągnie on ze sobą młodą kobietę.
Marszczę czoło starając się wymyślić przeprosiny dla niej oraz przemowę dla Mikiego o tym że nie wolno zaczepiać nieznajomych w parku, bo mogą go skrzywdzić i cała tą resztę oklepanych tekstów, które powtarzają swoim dzieciom wszyscy rodzice.
-Tata, Tata! To jest pani Eleanor ! - krzyczy radośnie chłopiec ciągnąc mnie za nogawkę od spodni. Spoglądam zbity z tropu najpierw na niego, a potem na nią. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a mnie dosłownie zamurowało. Czujem jak tysiące uczuć i wspomnień wypełniają moje serce, a oddychanie staje się coraz trudniejsze, wyglądała jak damska wersja Harry’ego.
Zmrużyła swoje ciemne zielone oczy, jakby dając mi do zrozumienia, że powinienem się odezwać.
-Jestem Louis Tomlinson, miło mi ciebie poznać i przepraszam za Mikiego - mówię spoglądając na mojego synka, który teraz biegał za biednym, przerażonym gołębiem
Jej dźwięczny śmiech odbija się echem w mojej głowie, był piękny, idealny tak jak Harry’ego.
-Jestem Eleanor Calder, miło mi ciebie poznać - podaje mi swoją dłoń, którą niepewnie ściskam - A co do Mikiego to złote dziecko, naprawdę. Może tylko trochę za żywe, bo jest go pełno.. wszędzie - dodaje spoglądając czuło w jego stronę
-Pani El! A zobaczymy się jutro ? - pyta pięciolatek chwytając ją za rękę
-Nie kochanie - odpowiada z uśmiechem
-Dlaczegoo? - pyta mój syn, będąc bliskim płaczu. Co ta kobieta z nim zrobiła ? Przecież on nigdy nie płacze.
-Bo jutro jest niedziela i przedszkole jest nieczynne - czochra jego włosy uśmiechając się szeroko
Stoję z boku przyglądając się ich rozmowie, kłócąc się z moim wewnętrznym głosem, krzyczącym, że on potrzebuje matki.
-Nie chcę wam przerywać - zaczynam zwracając na siebie ich uwagę - Ale musimy już wracać, Mi
-Nie tata ! - piszczy chłopiec tupiąc nogą - A pani El pójdzie z nami ? Prooszę !
-Przykro mi Mikey, ale muszę iść, mój piesek na mnie czeka - odpowiada pogodnie w pewnym sensie ratując mnie z opresji
-Piesek mogę go zobaczyć, proszę tata !
-Może innym razem, a teraz choć kochanie, bo wujek Liam się na nas obrazi
Na samo imię mojego brata wielki uśmiech wkracza na jego usta.
-Dobra Tata idziemy - oświadcza ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia
-Miło było mi ciebie poznać, Eleanor - mówię na pożegnanie, ledwo powstrzymując się od śmiechu
-Cześć Louis mi ciebie było również miło poznać - macha odchodząc
Podczas drogi powrotnej do domu dowiaduję nowych ciekawych rzeczy o jego przedszkolance, choć najbardziej liczy się dla mnie to, że mój synek ją uwielbia.
|AL|
-Spotkałem dziś kogoś - mówię cicho ściskając w dłoniach kubek z kawą
Jest sobotni wieczór, a mój brat jak zawsze odwiedził mnie po pracy, choć ja wolałem określać to jako stołowanie, bo w rzeczywistości zjada u mnie kolację, tylko czasem zostając też na dłużej. Nie mniej byłem mu za to wdzięczny, dzięki temu nie czułem się choć tak samotny, kiedy mój syn szedł spać, a ja dosłownie nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
-No co ty? Byłeś na spacerze i kogoś spotkałeś?! - mówi sarkastycznie Liam podchodząc do wysepki i stawiają na niej podsmażone warzywa jak zawsze mnie nie częstując.
-Nie jesteś śmieszny, Li - spoglądam na niego złowrogo -Oh, wybacz braciszku.. I jak ładny ma tyłek? - uśmiecha się słodko
-Liam! Jeszcze Miki usłyszy - szepcze z wyrzutem -No co ? - spogląda na mnie jak na debila - nie powiedziałem w końcu nic złego..
- Ani trochę.. Nie ważne. - macham ręką - Widziałem się dziś z Eleanor, tą nową przedszkolanką Mikiego i.. Jakby to powiedzieć. - plączę się, a Liam przygląda mi się ze zdziwieniem - ona wygląda jak Harry, nawet śmiech mają taki sam -
Przesadzasz. - wzdycha - Louis posłuchaj, rozumiem, że za nim tęsknisz, ale Harry'ego tu nie ma i już nigdy nie będzie. Do jasnej cholery minęło już 8 pieprzonych miesięcy, masz syna, który ciebie teraz potrzebuje oraz firmę na głowie. Nie możesz żyć ciągle tym co było, bo to ciebie zgubi.
Widzę jego pełne rozczarowania spojrzenie, które zadaje mi więcej bólu niż mogło by się wydawać
-Nie chodziło mi oto! Oni są naprawdę podobni, nawet kusiło mi zapytanie czy przypadkiem nie jest jego rodziną - bronię się, ale wiem że jestem na straconej pozycji - Zapomnij idę położyć spać Mikiego
Wchodzę do pokoju mojego syna, zastając go przed biurkiem, malując kolejne arcydzieło sztuki, które zawiśnie na lodowce tak jak większość jego dotychczasowych prac.
Był małą wersją Harry'ego z tymi samymi loczkami, które wpadały do jego szczerych zielonych oczu. Za każdym razem, kiedy się uśmiechał widziałem w jego policzkach te same dołeczki. Nawet pasję do rysunku odziedziczył po nim - choć Zayn uparcie twierdzi, że to jego zasługa i za kilka lat to on go zastąpi w jego pracowni - za każdym razem kiedy coś się działo on rysował, Harry twierdził, że to była jego spowiedź, to właśnie na kartce papieru mógł zapisywać w formie rysunku cały swój strach i ból.
-To jak gotowy iść spać ? - pytam przerywając niczym nie zmąconą ciszę w kolorowym pomieszczeniu
-Tak, tak.. - wstaje podchodząc do łóżka
Nakrywam go kołdrą, całując w czółko
-Tata.. kupisz mi pieska ? - pyta z nadzieją
-Ale wiesz, że to wielka odpowiedzialność ? Takiego pieska trzeba karmić, wyprowadzać. kąpać, sprzątać po nim kiedy zrobi kupę - wymieniam
-Ale ja to będę robić ! Tata, zgódź się - ożywia się nagle, przytulając do mnie
-Jutro się zastanowimy kochanie - szepczę, bojąc się lekko na boki
-Tata..
-hmm ?
-Kocham cię, tata.. - mruczy ziewając
-Ja ciebie też misiu
Musze przyznac, ze ciekawie sie zapowiada :) zycze weny x
OdpowiedzUsuń@DameZiall
To jest takie cudowne, ze az mam lzy w oczach. Piekna relacja ojca z dzieckiem, naprawde. Oby Louis cos zrobil jak bede np odbieral syna z przedszkola. Juz nie moge sie doczekac jego kolejnego spotkania z Elenour i oczywiscie rozdzialu drugiego! Pozdrawiam i sle buziaki, escape. :) xx
OdpowiedzUsuńAwwww Louis i jego synek awwwwwwwwwwww po prostu awwww. Ciekawi mnie postać Eleanor, bo na pewno dużo namiesza w życiu Tomlinsona, czekam na drugi rozdział xx
OdpowiedzUsuńjejku <3 cudowne :D nie mogę doczekać się następnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńHahaha mlody rzadzi :D niech ten Tomlinson sie ogarnie, elka to dobra dupa.:p
OdpowiedzUsuńMłody jest świetny xD Nie wiem czy bym z taki dzieckiem wytrzymała.. haha xD Ale rozdział jest super! Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania El i Lou! :)
OdpowiedzUsuń- Kiinia.
błagam pisz szybciej
OdpowiedzUsuń